Siedzę ja sobie proszę was w kuchni. Nagle zauważyłem że na oknie coś mi zasiadło. Patrzę trzmiel – prawie dał się pogłaskać. No to wiele się nie zastanawiałem do pokoju po puszkę, założyłem ZD 40-150, ogniskową ustawiłem na okolice 70-100 i przesłona w okolicach 16, do tego na pierścionku odwrotnego mocowania Jupiter 37A (heliosa zabrał kumpel:() ustawiony na nieskończoność i maksymalną przysłonę 3.5. Winietowanie , niestety dosyć duże ale trudno – cos za coś – jak się wyposażę w manulane szkiełko 80-200 to będę kombinował dalej. ISO 400. Szkła ustawione 2-6cm od obiektu zainteresowania. Co ciekawe – nie uciekał nawet ładnie pozował. No ale dość pier*** czas na fotki. Wszelką krytykę przyjmę na klatę i może nie umrę :)
Jak już wspomniałem spora winieta, do tego ostrość milimetr nie w tą stronę, dziwne kadrowanie bez proporcji, no ale fotkę trzeba było ratować ;) Niedługo pobawię się muchą i pszczołą/osą bo mam ususzone. Tak wiem, że to profanacja macro, ale na czymś trzeba ćwiczyć. No i w końcu muszę dyfuzor zrobić bo bez lampy to kiepsko idzie.